sobota, 13 lutego 2010

Dlaczego zostałam żebrakiem

Dlaczego postanowiłam spisywać te swoje wypociny, te okupione dużym bólem i dręczeniem psychicznym zdania? Ponieważ w końcu zrozumiałam, że muszę, albo raczej chcę, nadać swojemu życiu jakiś sens. Nie piszę tego w sumie dla ludzi, bo jeśli tak zacznę myśleć, moje zdania stracą swoją naturalność, a zacznę je upiększać słówkami, zwrotami, frazesami, żeby innym się podobało. Wolę więc jako swój cel postawić pisanie dla siebie, aby uwolnić się od pokusy popisywania się przed kimkolwiek. Jednakże, każdą chwilę spędzoną nad tym pisaniem, a także wiele godzin przemyśleń poświęcam tym wszystkim, dla których śmierć stała się bliska pod postacią nerwicy lękowej. Którzy posmakowali tego jedynego, wyjątkowego lęku, który pozostawia w tak niewysłowionej samotności i pustce, że można utracić wiarę w Boga.

Nie mogę dziś robić zawodowo tego, co bym chciała. Nie mogę się w tym obszarze realizować. Nie mogę podróżować po świecie i nie latam nawet do Londynu. Moje życie ogranicza się do Polski, a na co dzień do pracy i powrotu, do częstego dochodzenia do siebie, lub konieczności opuszczania ludzi. I muszę właśnie, po 10 latach walki, nadać temu życiu, takiemu jakie jest, sens. To pisanie jest owocem moich ciągłych poszukiwań nadziei. Szukam nadziei na dzień następny, na to, że życie jest czymś więcej niż trwaniem na padole łez. Jestem żebrakiem nadziei. Żebrzę u Boga i u ludzi, wśród książek, podczas rozmów, w modlitwie. Kiedyś żebrałam na litość, dziś żebrzę agresywnie, z determinacją. Mówię wprost co myślę i co czuję. I wprost pytam. Ale też przestałam naciskać - i ludzi i Boga. Niech każdy ma swoją wolność. Ja żebrzę dalej.