wtorek, 2 marca 2010

Nic do siebie nie pasuje

Częściej, niż rzadziej, doświadczam tego przykrego poczucia, że nic do siebie nie pasuje, że wszystko jest nie tak. Mam wrażenie, że to czasem smutniejsze doświadczenie, niż izolacja od ludzi. Jeśli spotykam się z człowiekiem, który doświadczył nerwicy, depresji, to czuję się blisko niego, czuję, że w tej szarej chmurze jesteśmy razem. Ludzie, którzy nie zostali jeszcze przez życie zmuszeni do pytań najważniejszych, wzbudzają we mnie przede wszystkim złość. To mieszanka agresji, zazdrości – „dlaczego Wy mając lat trzydzieści nie musieliście zadawać pytań o śmierć, czemu nie musieliście jeszcze o tym myśleć, czemu ja już musiałam? Dlaczego Wy macie jeszcze prawo doświadczać tej swego rodzaju beztroski życia na Ziemi, poczucia, że wszystko jest na swoim miejscu, i że Wy jesteście na swoim miejscu: dom, dzieci, praca, to jest to życie, w którym czujecie, że wszystko jest ok.” Taki wyraz złości.

Dziś spotkałam koleżankę z małym dzieckiem. Uderzyła mnie jej spokojna radość. Jest uśmiech dziecka, jest jej spełnienie, wszystko jest ok. Jest urlop macierzyński, jest praca. Uderzyło mnie to, a wręcz powaliło. Bo ja już tego nie doświadczam, nie czuję tego świata, w którym jakoś, raz lepiej, raz gorzej, ale generalnie różne elementy do siebie pasują.

Dla mnie nic nie pasuje do siebie, wszystko odbieram na Ziemi jako chybione, jako nie tak. Lekarze powinni leczyć, ale nie zajmują się już przyczyną, tylko objawami. Przepisują tabletki, a my je kupujemy, sycąc pieniędzmi wielki rynek farmaceutyczny. Jak lekarz dziś powie, żeby odstawić cukier, jeść regularnie, jeść warzywa, zmniejszyć mięso. Nadciśnienie nie pochodzi samo z siebie.

W sklepie znajdujemy produkty z różnymi napisami – polecane dla matek w ciąży, zdrowe, bez cukru, bez polepszaczy, bez konserwantów – i wierzymy w to uparcie. Tymczasem prawda mija się sama ze sobą – bez cukru, a słodkie jak cholera, bez konserwantów, a data trwałości 2 lata, bez polepszaczy, a smak mocny i wyrazisty. Cudów nie ma. Jeśli jemy pomidory i ogórki zimą, to nie sądźmy, że są zdrowe. Wyhodowane na gąbkach, z dodatkiem substancji przyspieszających ich wzrost nie mogą nam służyć. Jeśli codziennie wcinamy chleb z białej mąki i ogromne ilości cukru rafinowanego nie sądźmy, że to nam nie zaszkodzi. Powoduje to szkody, które dadzą znać może trochę później, ale w sposób albo bardziej brutalny – bo to rak, albo bardziej upierdliwy – bo choroba przewlekła.

A praca? Osiem godzin dziennie przy biureczku. Lat trzydzieści, a człowiek już nie może zgiąć nadgarstka. Kręgosłup wysiada przy 35 roku. Potem kolana, albo i wcześniej. Zaraz oczy.

Jadę autobusem i nawet już czyjeś pomalowane paznokcie wprawiają mnie w zakłopotanie. Po co paznokcie pomalowane emulsją? Jaki to ma sens wobec smutku życia? Jaki ma sens zrobienie makijażu? Krótkie i złudne poczucie, że się lepiej wygląda niż naprawdę. Kobiety mają wpisaną w naturę potrzebę podobania się. Czasem ta potrzeba mnie też dobija. Więc czasem pomaluję paznokcie i zrobię makijaż. Ale poczucie „nie na miejscu” wciąż nie odpuszcza.

Codziennie tłumy w galeriach handlowych. Jaki to ma sens, po co? Co jest normalnością? Zatraca się granica.

W ciemności wszystko stoi na głowie. Nic do siebie nie pasuje. Dobrze, że chociaż pójście do lasu ma dla mnie swój porządek rzeczy i logikę. Z resztą gorzej. Kto jest po dobrej stronie lustra? Jak długo można wrzeszczeć na ludzi i wkurzać się na nich, że jesteśmy po różnych stronach? Ale widzę, że nie potrafię odpuścić.

Wczoraj pierwszy raz od dawna myśl o życiu po śmierci przyniosła mi ulgę. Może nawet miałam przebłysk wyobrażenia Boga jako dobrego, który mnie przygarnie. Nic do siebie nie pasuje. Dzisiaj nawet Kościół i Msza nie pasują mi do Boga. Nie potrafię pójść na Mszę, bo czuję, że to miejsce zupełnie nie jest do pogodzenia z Bogiem. Tutaj sztywność, kazania, wciąż te same puste słowa, a tam Bóg – niepojęty, niesztywny – chyba..Tutaj ludzie, którzy czasem myślą, że zrozumieli umysł Boga, a tam On – niepojęty, tajemniczy.

„Myśli moje nie są myślami waszymi” – więc jak przybliżyć się do Boga? Jak zaufać Mu i uwierzyć, że On nas rozumie, skoro Jego myśli są nam obce? Nie wiem co zrobić, aby przestać się Go bać. Nie wiem co zrobić, aby życie wieczne stanowiło uzasadnienie sensu tej codziennej walki o wytrzymanie w pracy, o wytrzymanie w życiu.